Wycena produktów przez rękodzielników to dość trudny i drażliwy temat. Do dzisiejszego wpisu skłoniły mnie refleksje po jarmarku świątecznym, który odbył się w ostatni weekend. Moja znajoma miała tam swoje stoisko z drewnianymi przedmiotami i wystawiła między innymi zrobioną przeze mnie miskę – liścia. Niestety sama nie mogłam w nim uczestniczyć. Już po jarmarku dowiedziałam się, że bardzo dużo osób oglądało i brało do ręki moją pracę, po czym na widok ceny odkładało. Ceny, którą bynajmniej nie uważam za wygórowaną. Dlaczego więc tak się stało, dlaczego cena za moje rękodzieło odstraszyła? I czy w ogóle powinna?
Zdecydowana większość ludzi tworzących własnoręcznie swoje produkty jest pasjonatami. Bardzo lubią to co robią, a praca sprawiająca przyjemność może pochłonąć na całe godziny.
Wśród nich dużą grupę stanowią hobbyści, którzy dająć ujście swojej twórczej pasji zdążyli zapełnić swój dom, a także obdarować rodzinę i znajomych. W dodatku to, co robią, nie zawsze traktują jako pracę. A wtedy przychodzi im na myśl, że można swoje dzieła puścić w świat, tak żeby trochę zarobić na materiały i mieć co dalej tworzyć. Dla tej grupy cena nie jest aż taka ważna i nie ma znaczenia to, że być może nie odzwierciedla całego wkładu ich pracy. Takie podejście kończy się to wysypem ofert o cenach niskich lub skandalicznie niskich (takich, które nawet kosztu materiału nie pokryją).
Druga grupa, to rękodzielnicy, którzy poza hobby widzą w tym też swoją pracę. Założyli swoją działalność, chcą swoją pasję przekuć na pieniądze i zarobić na swój chleb powszedni. Po wyliczeniu kosztów produkcji i podaniu swojej ceny wystawiają produkt. A tu się okazuje, że na rynku jest już wiele produktów handmade… taniej, wręcz dużo taniej. I produkty niekoniecznie schodzą tak jak by sobie tego życzyli. Dostają też zapytania – dlaczego tak drogo? Przecież inny sprzedaje „to samo” za tyle i tyle.
Trzecia grupa to ludzie, którzy wyrobili sobie markę i rozpoznawalność. Lubią co robią, wyceniają zgodnie ze sobą (raczej wysoko) i mają popyt i klientów. Doszli to tego etapu swoją cieżką pracą, talentem i może jakimś łutem szczęścia. To grupa-ideał, do której inni mają nadzieję dołączyć.
Minęły już czasy kiedy dostęp do towarów był utrudniony. Na rynku mamy zalew produktów produkowanych masowo i jeśli sobie tylko czegoś zażyczymy i mamy na to pieniądze to nie ma przeszkód. Po pierwszym zachwycie „plastikowymi” wyrobami i rozczarowaniem ich jakością, uwagę znów skierowano na rzemieślników i rękodzielników. Tylko oczekiwania do ceny zostały niezmienione. Ma być dobrze i tanio! Nie da się? A jak nie to klient pójdzie gdzieś indziej, albo da sobie spokój i zapomni, że chciał kupić rękodzieło.
To dobrze, że ludzie znów cenią sobie unikatowość, oryginalność i chcą wyróżniać się tłumie, przy pomocy otaczających ich przedmiotów. Ale unikatowy przedmiot musi być droższy.
Pozwólcie, że wrócę teraz do mojej miski-liścia, której nie udało się sprzedać na jarmarku mimo zainteresowania.
Oto jak można wyliczyć cenę tego produktu:
Projekt:
Narysowanie kształtu i dopasowanie do drewna – 0,5h
Czas:
– Rzeźbienie i wykończenie: 12 godzin
– Zrobienie zdjęć i obróbka: 1 godzina
Razem: 13,5 godziny
Koszt materiału: kawałek drewna, klej, olej do wykończenia. To daje około 20 nok.
Kosztów takich jak nauka, zużycie dłut nie liczę. Minimalna stawka za godzinę pracy: około 150 nok/h
Wartość razem: 2045 nok
Ile wynosiła moja cena za tą miskę na jarmarku? Otóż ostatecznie wyceniłam ją za 950 nok. Uważam że jest to nieco mało w stosunktu za wykonaną pracę, ale uznałam to za mój cenowy kompromis.
A jednak… dla oglądających było to za drogo.
Jakie z tego wyciągam wnioski?
Patrząc na moje wywody można krótko podsumować, że rękodzielnicy zazwyczaj wyceniają swoje produkty za nisko. Tymczasem klienci nie pamiętają (lub nie widzą różnicy) między rękodziełem a produktem z fabryki i patrzą głównie na cenę.
Co można więc zrobić?
Edukować!
To my rękodzielnicy jesteśmy odpowiedzialni za informowanie klienta za co płaci. Klient nie wie co dokładnie robimy, jak wygląda nasza praca i ile czasu spędziliśmy na naukę umiejętności, które mu prezentujemy. Nie ma też pojęcia ile kosztują nasze materiały oraz ile minut lub godzin poświęciliśmy na wykonanie danego przedmiotu. Nie potrafi nieraz ocenić jakości, którą oferujemy.
W dzisiejszych czasach to rękodzielnik musi pokazać ile serca wkłada w swój produkt i co go wyróżnia od masówki.
Zrozumieć, że nie każdego klienta na nas stać
Nigdy się nie dostosujemy do każdego portfela. Rękodzieło to produkt w pewnej mierze luksusowy. Za wyjątkowość, jakość i unikatowość po prostu trzeba zapłacić. Za godziny spędzone nad tworzeniem produktu trzeba zapłacić. Sztuczne obniżanie cen kosztem jakości, poprzez gorszy materiał i wykończenie do niczego nie prowadzi. No może tylko do tego, że produkt przestaje się różnić specjalnie od tanich wyrobów.
A jakie są wasz przemyślenia na ten temat? Zgadzacie się ze mną, czy macie może inne zdanie na temat cen?
Sama nie robię niczego i niestety nie doceniam aż tak rękodzieła, więc jestem z tych, których jeszcze trzeba douczyc, że to droższy towar, ale naprawdę wart swojej ceny. Twoj liść jest piękny. Za to moja mama wyszywa obrazy na kanwie i jakby tak się zastanowić, to bierze za nie stanowczo za mało. A możesz mi powiedzieć, ile w złotych to 950 nok? Bo nawet nie wiem, co to za waluta 🙂
Witam! Wyszywanie obrazów na kanwie z pewnością jest czasochłonne. Czy twoja mama jest zadowolona ze swojej ceny? Czy może jednak jakoś czuje, że cena nie odzwierciedla nakładu pracy? A odpowiadając na Twoje pytanie NOK to są korony norweskie. Przeliczając na polską walutę 950 nok jest warte około 405 zł.